Witam Was serdecznie w nowym wpisie na temat maseczki do twarzy z żółtą glinką syberyjską marki Rapan beauty.
Przy okazji zapytam, kto wybiera się na Ekocuda 24-25 listopada w Warszawie? Dajcie znać :)
Jak zapewne pamiętacie jakiś czas temu wspólnie z panią Anią z Rapan beauty zorganizowałyśmy dla Was konkurs, w którym mogliście wygrać zestaw 3 maseczek Power of Nature.
Ja zostałam poproszona o przetestowanie i zrecenzowanie jednej z nich, o której już wcześniej wspomniałam, jako że mam cerę mieszaną, w kierunku tłustej z niespodziankami, to wybrałam właśnie tę :)
Zapraszam Was do przeczytania mojej recenzji na jej temat.
"Opis
Maseczka stworzona w oparciu o innowacyjny kompleks naturalnych, mineralnych i organicznych substancji aktywnych SMOC®, z dominującą zawartością Żółtej glinki z „syberyjskiego Morza Martwego” oraz z dodatkiem ekstraktów ze śluzu ślimaka i owoców Acai. Przeznaczona dla cery tłustej i mieszanej.
Żółta glinka syberyjska osusza i oczyszcza skórę, doskonale radzi sobie z dużymi porami. Dzięki mikrocząsteczkom krzemionki posiada działanie złuszczające. Wygładza, napina i regeneruje skórę twarzy. Doskonale sprawdza się m.in. w zwalczaniu trądziku.
Ekstrakt ze śluzu ślimaka zwiększa elastyczność skóry, pomaga w usuwaniu blizn, posiada doskonałe właściwości eksfoliacyjne.
Ekstrakt z owoców Acai - palmy występującej tylko w dzikich lasach deszczowych Amazonii - to bogate źródło polifenoli, kwasów Omega 6 i 9, witamin (głównie z grupy B) oraz mikroelementów. Wykazuje silne właściwości antyoksydacyjne (współczynnik ORAC 1026), a skuteczność hamowania działania wolnych rodników na skórę została potwierdzona w testach in vivo i in vitro.
Olejek ze słodkich migdałów zapewnia maseczce niezwykłe walory aplikacyjne, a dodatkowo działa jako naturalny emolient, wygładzając oraz nawilżając skórę. Łatwo się wchłania, nie pozostawia na skórze tłustego filtra, jednocześnie pełni funkcję ujędrniającą i pielęgnującą.
Sposób użycia: Przed użyciem wymieszać zawartość opakowania (w maseczce nie zastosowano żadnych emulgatorów sztucznie wiążących składniki produktu).Równomiernie nałożyć maseczkę na twarz. Podczas nakładania można wykonać delikatny peeling. Po ok. 15 minutach maseczkę zmyć letnią wodą lub wilgotną kompresówką.
Maseczki Rapan beauty Power of Nature i Pure Nature w odróżnieniu od innych maseczek wyróżniają się bardzo wolnym procesem zasychania i powinny zachować elastyczność oraz wilgotność do końca zabiegu. Po zabiegu cera nie wymaga dodatkowego nawilżenia – stosowanie uzupełniających kosmetyków zależy od indywidualnych preferencji lub kondycji skóry.
Żaden z kosmetyków linii Power of Nature nie zawiera parabenów, konserwantów, sztucznych barwników itp.– zostały skomponowane wyłącznie w oparciu o naturalne składniki.
Pojemność: 50 ml / 80 g
Zawartość opakowania wystarczy na ok. 10 zabiegów." ----------> KLIK
O P A K O W A N I E
To jest chyba jedyna kulejąca kwestia w tym kosmetyku. Chociaż kompletnie nie mam pomysłu ani propozycji na zmianę, to nie podoba mi się właśnie opakowanie tej maseczki. Jest plastikowe (ok), zakręcane dość solidną zakrętką z dodatkowym zabezpieczeniem pod zakrętką. No i właśnie przeszkadza mi jak się ten słoiczek zakręca i zamyka tą dodatkową nakładką. Ciężko to dopasować, serio, jeszcze jak cząsteczki maseczki wejdą pomiędzy krawędzie a zakrętkę, to już kaplica, trzeba dokładnie czyścić opakowanie po każdym użyciu. Z drugiej strony skupiłam się tak na tej kwestii, bo to jedyne, do czego mogę się przyczepić.
K O N S Y S T E N C J A
To jest błotko, typowe błotko, jakie może mieliście szansę sobie tworzyć w piaskownicy, gdy mieliście szczęśliwe dzieciństwo :D
Może jednak nie aż tak wodniste, nieco bardziej gęste, ale słowo "błotko" najlepiej opisuje konsystencję. Producent zaleca mieszać zawartość przed każdym użyciem, jednak ja nieraz tego nie robię, bo nie widzę, żeby się cokolwiek rozwarstwiało. Poza tym nie zawsze mam czym, bo zapomnę przygotować, a pchać tam paluchy, to jednak niehigieniczna sprawa (no DOBRA, raz tak zrobiłam, nie powiem, fajne uczucie pogrzebać w błotku :D!), ale nie powinno się tak robić.
Z A P A C H
Ta maseczka bez wątpienia ma zapach, ale na pewno dużo przyjemniejszy niż wspomniane wyżej błotko. Nie są to nuty kwiatowe, ani owocowe, ale pachnie przyjemnie, jak taka fajna glinka (wszak na bazie glinki jest).
W Y D A J N O Ś Ć
Ma wystarczyć na 10 zabiegów i na tyle na pewno da radę. Ja już pewnie zrobiłam nią z 8 (nie liczyłam dokładnie), a wystarczy mi jeszcze na 3-4. Fajne jest to, że można nią dowolnie ustalać ilość, bo np. są dni, gdzie nie potrzebuję tak dokładnego obłożenia całej twarzy, to mniejsza ilość idealnie peelinguje i oczyszcza twarz.
D Z I A Ł A N I E
Jeśli przeczytaliście uważnie opis producenta, to w zasadzie nie mam tu już za dużo do dodania, tylko tyle, że to prawda, co obiecuje. Żeby jednak ta recenzja nie pozostała pusta, to coś jednak dopiszę od siebie.
Maseczka, tak naprawdę zastępuje peeling, maseczkę oraz tonik ( w pewnym sensie).
Na zwilżoną skórę nakładamy odpowiednią ilość produktu, po czym robimy peeling, jak zwykle. Pamiętajcie jednak, że to jest baaardzo ostry peeling, więc dla wrażliwych cer, czy naczynkowych może się nie nadać. Jednak ja bardzo lubię takie peelingi od czasu do czasu, a to chyba najmocniejszy, jaki miałam w ogóle. Swoją drogą producent mógłby dodać taką informację na opakowaniu, lub na stronie, bo to cenna uwaga.
Po tym dokładnie rozsmarowujemy maseczkę na twarzy i zostawiamy na określony czas. Wg zaleceń jest to 15 minut, ale ja zawsze się zagapię i nieraz nawet dłużej niż pół godziny mi wyjdzie :D
Po tym dokładnie rozsmarowujemy maseczkę na twarzy i zostawiamy na określony czas. Wg zaleceń jest to 15 minut, ale ja zawsze się zagapię i nieraz nawet dłużej niż pół godziny mi wyjdzie :D
Po tym czasie zmywamy letnią wodą, ja do tego używam ściereczki, bądź gąbeczki celulozowej.
Powiem Wam szczerze, że to naprawdę bardzo dobry kosmetyk. Podchodziłam sceptycznie do tej firmy, szczególnie ze względu na chwytliwy składnik "smocza krew" w innej ich maseczce, więc myślałam, że to jakaś ściema.
Gdy nałożyłam pierwszy raz, to spanikowałam. Skóra szczypała mnie dość mocno i już sobie zaczęłam wyobrażać, jakie piekło powstało mi właśnie na twarzy pod nią. Zmyłam kawałek z twarzy, a tu nawet się nie zaczerwieniła. Myślę sobie- a co tam, skoro nie jest czerwona, to zostawiam.Trochę zaryzykowałam, ale nic się złego z twarzą nie stało, a wręcz przeciwnie (nie namawiam Was do takich praktyk).
Bardzo zaskoczyło mnie, jak niesamowicie miękka jest twarz po tej maseczce. Zwykle, gdy zmywam maseczkę, to twarz wymaga natychmiastowej interwencji toniku, a tutaj skóra wygląda i daje uczucie, jak po całym rytuale pielęgnacyjnym wraz z kremem oczywiście.
Po kilkukrotnym użyciu tej maseczki zauważyłam dość znaczne zmniejszenie się porów w okolicy pod oczami i nieco na nosie.
S K Ł A D
INCI:Yellow Clay (żółta glinka), Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil (olej ze słodkich migdałów), Snail Secretion Filtrate (ekstrakt ze śluzu ślimaka), Euterpe Oleracea Fruit Extract (ekstrakt z owoców Acai)
Dodam jeszcze, żebyście zwrócili uwagę, jak przyjemnie się patrzy na skład, same najpotrzebniejsze składniki, żadnej zbędnej chemii. Uwielbiam takie krótkie i porządne składy. Tutaj dosłownie 4 składniki, w tym glinka, olej i dwa ekstrakty-ze śluzu ślimaka i owoców Acai. Da się? Da się :)!
Maseczki, jak i inne kosmetyki np.serum, sole itd. możecie kupić na stronie Rapan beauty.
* * * * *
P.S. Niezmiennie zapraszam Was do naszej grupy, w której znajdziecie wsparcie w wyborze naturalnych kosmetyków :)
Dołącz do nas: Polecamy naturalne kosmetyki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za zainteresowanie postem! Zostaw po sobie choćby uśmiech, będzie mi bardzo miło :)
Prowadzisz bloga? Na pewno do Ciebie trafię :)