poniedziałek, 20 maja 2019

NaturalneBlogowanie: Projekt denko, czyli krótkie i rzetelne recenzje kosmetyczne.



Nie owijając w bawełnę przechodzimy od razu do tematu dzisiejszego wpisu, a mianowicie do minirecenzji kosmetycznych, które bardzo chętnie dla Was opisuję w tzw. projekcie denko. Z jednej strony wkurzają mnie te gromadzone puste opakowania, ale zawsze myślę wtedy o tych wszystkich recenzjach, które będę mogła opisać, więc zbieram dalej :D.

Tym razem również nie podołałam wyzwaniu, które sobie regularnie zakładam, że będę pisać częściej i mniejsze denka, a później wychodzi, jak zwykle. 

Jak to mówią, starałam się, jak nigdy, a wyszło, jak zawsze... :)

→Do rzeczy.
➤ Zacznę nietypowo, bo od... płynu do mycia naczyń. Naturalny płyn do mycia naczyń mięta i mandarynka firmy Yope, to pierwszy tego typu produkt w mojej kuchni. Muszę przyznać, że jakoś celowo wzbraniałam się przed wypróbowaniem naturalnego płynu do mycia naczyń, bo jakoś nie byłam przekonana, co do skuteczności i działania takiego produktu. Jednak skuszona promocją w końcu kupiłam. Zacznę od minusów, czyli od niewielkiej wydajności. W sumie, to spodziewałam się, że nie będzie jakoś mega wydajny, jak wiodące marki, ale sięganie co chwilę do dozownika po płyn było wyraźnie zauważalne. Poza tym...niczym nie różnił się od tradycyjnych środków. Podobał mi się zapach, dobrze domywał resztki jedzenia i nie zostawiał smug na szkliwie. Ogólnie oprócz wydajności i ceny, nie mam nic do zarzucenia temu płynowi. Bardzo podoba mi się, że ma opakowanie z pompką, które jest niesamowicie wygodne w użytkowaniu. 

 ➤ Maseczki do twarzy w saszetkach, to mój wielki powrót, ponieważ na jakiś czas zupełnie z nich zrezygnowałam przez względy ekonomiczne i małą dostępność tych z dobrymi składami. Na szczęście rynek zapełnił się kosmetykami, wśród których już można wybrać coś fajnego dla siebie. Niesamowicie ucieszyłam się, gdy zobaczyłam naturalne maski w płachcie z Fitokosmetik. Bardzo przypadła mi do gustu ta forma "maseczkowania", a te maski są świetnie nasączone, mają dobrze wykrojone płachty i super działają na skórę. Czuć wyraźnie ukojenie i nawilżenie skóry. Bardzo lubię to uczucie na twarzy po takim zabiegu pielęgnacyjnym. Maseczka do twarzy z Duetus, to kolejna godna polecenia pozycja na mojej maseczkowej liście. Sięgam po nią w ciężkie dni, kiedy ewidentnie czuję, że moja skóra domaga się oczyszczenia. Wtedy robię sobie maseczkę z zielonej glinki, lub wybieram gotowe oczyszczające maski. Bardzo fajnie mi się sprawdziła ta maseczka, naprawdę fajnie koi skórę i ją oczyszcza. Maseczka w płachcie Pure Smile, którą mam od znajomej z Japonii niestety nie zalicza się do grona naturalnych, ale absolutnie nie zrobiła mi krzywdy :). Nieco kleiła mi się po niej skóra, ale ogólnie sprawdziła się dobrze.

 ➤ Mleczko do ciała z EoLaboratorie świeżość i blask "denkuję" z powodu zbyt długiego leżakowania w mojej szufladzie, przez co się zepsuło. Niestety brak mi regularności, co do używania balsamów do ciała, a i ten kosmetyk jakoś nieszczególnie przypadł mi do gustu. Zbyt rzadka konsystencja, która długo się wchłaniała i moooocny perfumowany zapach- to zdecydowanie nie był kosmetyk dla mnie i z ulgą się go pozbywam. Taki wyrzut sumienia...

 ➤ Krem BB z Lily Lolo, to zdecydowanie jeden z najlepszych kosmetyków do makijażu, jakie przyszło mi używać. Na początku zupełnie nie umiałam go stosować, bo nie nadaje się, przynajmniej dla mojej cery, jako solo krem bb na skórę. Ma zdecydowanie za małe krycie i mokre wykończenie, co dla mojej mieszanej skóry jest po prostu bardzo niekorzystne. Byłam dość zrezygnowana, co do tego kosmetyku i stwierdziłam, że skoro tak słabo kryje, to przynajmniej zużyję go może pod podkład mineralny i jak się okazało, to był strzał w 10! Na szczęście super sprawdza się, jako baza pod makijaż mineralny. Dodatkowo wspomaga krycie minerałów i ich przyczepność. Według mnie jest to najlepsza opcja do stosowania pod podkład mineralny, bo nie znalazłam do tej pory aż tak dobrego kremu pod podkład, który by trzymał go w miejscu i tak dobrze scalał ze skórą. Jeśli macie problem z trwałością podkładów mineralnych, a zależy Wam na ich używaniu, to spróbujcie wykorzystać jeszcze ten krem bb od Lily Lolo, jako bazę pod podkład.

 ➤ Mimo iż największą moją miłością, jeśli chodzi o kosmetyki do mycia, jest hawajski olejek z EoLaboratorie, to zwykłe żele pod prysznic tej firmy również bardzo dobrze mi się sprawdzają. Podoba mi się to, że są wydajne, bardzo fajnie pachną i przyjemnie się pienią. Jak najbardziej na plus. W tym przypadku wersja mini, czyli winogronowa wpadła w moje gusta bardziej, niż aloesowa, ze względu na bardzo słodki i przyjemny zapach. Aktualnie używam dużej wersji tego żelu. Peelingowanie ciała, to u mnie nieustanna sinusoida, bo gdy wpadnę w szał złuszczania, to robię je niemal codziennie, a gdy skończę jakiś kosmetyk, to mijają dłuuugie tygodnie, zanim coś nowego otworzę i znów zacznę używać, więc nie bierzcie tego złego przykładu ze mnie... :D. Bardzo dobrze sprawdził mi się cukrowy scrub do ciała strawberry&guava pudding z Nacomi. Miał przepiękny, mocny, słodki zapach, ale całkowicie wpadający w moje gusta i świetnie sobie radził ze swoim zadaniem. Porządne, duże opakowanie i solidna porcja tego peelingu pozwoliła na wiele dni niesamowitej przyjemności z używania tego kosmetyku. Z chęcią wrócę do niego. Krem-masło do ciała po opalaniu jest świetnym rozwiązaniem na lato, szczególnie po kąpielach słonecznych. Zawiera olejek miętowy, który doskonale chłodzi podrażnioną skórę po opalaniu. Dobrze się wchłania i po prostu super sprawdza się w swej roli. Zawiera w składzie olej kokosowy, masło shea i mango, co świetnie regeneruje skórę. Chętnie kupię ponownie.

 ➤ Sól do kąpieli malina w śmietance długo koczowała u mnie w łazience, zanim ją zużyłam. Niestety nie jest to kosmetyk, który muszę mieć w swoich zbiorach, a kupiłam go z myślą o długich relaksujących kąpielach w wannie. Gdy ją wreszcie zużyłam, to wpadłam na pomysł, że taka sól pewnie świetnie sprawdziłaby się w przypadku zmiękczania naskórka ze stóp, więc myślę, że jednak kupię taką sól ponownie. Trudno mi ocenić jej działanie, bo używałam ją "bylejak", ale fajnie pachniała :). Natomiast delikwenta z Facelle nie muszę Wam chyba przedstawiać, ponieważ płyn do higieny intymnej aloesowy jest ze mną już bardzo długo i nie zamierzam go zmieniać. Cena, działanie, wszechstronność zastosowania, dostępność i wydajność- wszystko się tutaj sprawdza i zgadza. Macie jakieś swoje typy w tej kategorii? Chętnie je poznam :).

 ➤ Tutaj motywem przewodnim staje się Polny Warkocz, a konkretnie ich dwa kosmetyki, czyli oczyszczający koncentrat do mycia twarzy- emulgujący olejek z olejem lnianym oraz regulująca esencja z ekstraktem wierzby białej. Olejek jest jednym z tych kosmetyków, co do których masz wielkie nadzieje, a wychodzi... No właśnie. Kupiłam ten "koncentrat" do demakijażu na Ekocudach w listopadzie. Od razu wzięłam się za testowanie. Pierwsze dni byłam nim zachwycona, bo on naprawdę super usuwa makijaż. Oczy wystarczy dwa razy przemyć, żeby usunąć do końca wszelki makijaż. Niestety po paru dniach szczypanie w oczy, które on wywołuje i ściągnięcie skóry po myciu jest nie do zniesienia.  Niestety, bo jest skuteczny, ale niewydajny i przeładowany emulgatorem, przez co gdzieś po drodze gubi sens oczyszczania olejem skóry. Na plus, że nie trzeba po nim robić drugiego etapu oczyszczania, choć ja myłam nim twarz dwa razy, gdy miałam makijaż. Oczywiście plusem jest szklana, ciemna butelka i pompka! To mnie skusiło bezapelacyjnie do kupna tej nowości na targach 😅.Tak, jak esencja spisała się dość dobrze, choć bez większych zachwytów, tak olejek poniósł klęskę w moim przypadku. Mam mu do zarzucenia oprócz okropnego szczypania w oczy- zbyt dużą ilość emulgatora, przez co momentalnie znikał pod wpływem wody, co w efekcie rzutowało na jego wydajność. Na razie nie planuję powrotu do tych kosmetyków. Tymiankowy żel do mycia twarzy z Sylveco o dziwo spisał się dobrze na mojej skórze i nie wykluczam, że znów go kupię przy okazji jakiejś dobrej promocji. agościł on u mnie po raz pierwszy. Przyznam szczerze, że wzbraniałam się nieco przed nim, bo jego poprzednik, czyli rumiankowy żel do mycia twarzy miał dość specyficzny zapach i ściągał za bardzo skórę. Ten na szczęście taki nie był. Zapach ma ziołowy, ale delikatny, w ogóle mi nie przeszkadza. Bardzo dobrze oczyszcza skórę, ale na szczęście nie ściąga jej w takim stopniu, jak poprzednik. Nie mówię, że wcale, bo gdy nie użyje po nim od razu toniku, to efekt zaczyna się pojawiać. No, ale zwykle pilnuję tego, żeby po każdym kontakcie z wodą zastosować tonik- to ważne, pamiętajcie.

 ➤ Kremy do rąk, to stosunkowo nowa kategoria pielęgnacyjna w moim wykonaniu. Nigdy nie potrzebowałam jakichś specjalnych kosmetyków do pielęgnacji dłoni, aż tu nagle-serio, NAGLE!- okazało się, że mam wióry na dłoniach i potrzebna pomoc. Myślę, że miało to związek ze zmianą pracy, czyli woda+tamtejsze mydło do rąk postanowiły źle zadziałać na moją skórę. No i tak zaczęło się denkowanie moich pootwieranych kremów, których sporadycznie używałam, raczej nie z potrzeby. Krem Biolove malinowy nie zyskał mojej sympatii przez wodnistą konsystencję, mocny i chemiczny zapach malin oraz niesamowicie zła wchłanialność. Nie zużyłam go do końca, bo było to tak uciążliwe, że nie dałam rady. Na pewno do niego nie wrócę. Natomiast krem do rąk z Cafe Mimi sprawdzał się bardzo dobrze. Jest malutki, idealny do torebki, ale również dość wydajny. Fajnie się wchłaniał, przyjemnie pachniał i przyzwoicie nawilżał. Chętnie bym do niego wróciła.

 ➤ Krem-fluid z Alterra bardzo często mylony jest z kremem bb przez klientki w Rossmannie. Patrząc na napis "fluid" na opakowaniu jakoś chętnie dziewczyny po niego sięgają i później na facebookowych grupach widać to niezadowolenie. Tak, że dziewczyny nie ma tam kolorowego bb/fluidu w środku, tylko biały krem. W dodatku taki sobie w działaniu, więc ja nie kupię go ponownie, tym bardziej, że go nawet nie zużyłam całego. Mleczko do demakijażu kupiłam, jako ewentualność, gdyby mógłby się nieraz przydać, a że to jest maleńka buteleczka i niedroga, to stała sobie na półce, aż w końcu się przeterminowała. Nie zmywam makijażu mleczkiem, dlatego tak rzadko się u mnie taki kosmetyk w ogóle pojawia. Woda z bergamotki, to jeden z fajniejszych kosmetyków, jaki przyszło mi używać w ostatnim czasie. Bardzo lubię jej zapach oraz odświeżająco-kojące działanie. Tonik do twarzy z EoLaboratorie wywołał u mnie niesamowite podrażnienia, najwidoczniej coś w składzie mnie mogło mnie uczulić.

 ➤ Szał olejowy nieco u mnie wystopował, gdyż od jakiegoś czasu stawiam jednak na kremy, ale chyba dlatego, że mam do przetestowania kosmetyki, o których chciałabym Wam opowiedzieć. Natomiast pół roku wstecz 80% mojej pielęgnacji opierała się na olejach i nadal lubię po nie sięgać, ale teraz bardziej, jako dodatek, niż produkt bazowy. Zużyłam olej z pestek śliwki z Ministerstwa Dobrego Mydła, olej z wiesiołka i malin z ECOSPA. Olej z wiesiołka jeszcze w starej szacie graficznej marki. Śliwkę i wiesiołka zużyłam głównie do włosów. Nie lubię zapachu oleju z pestek śliwki, jest taki mocny i drażniący, ciężki. Olej z pestek malin zużyłam do twarzy i całkiem fajnie się sprawdza. Chętnie wrócę do niego.

 ➤ Pasty do zębów bardzo rzadko Wam tu pokazuję, bo zapominam zostawić je w denku, lub po prostu zużyłam nienaturalną, więc nie będę Wam pokazywać. Pasty z Biomed sprawdzają się u mnie fajnie, ale brakuje mi po nich uczucia świeżości, a jest to raczej takie tępe uczucie. W dodatku nie pienią się w ustach, więc trzeba się przyzwyczaić do ich działania. Natomiast nie mam żadnych zastrzeżeń, co do ich działania. U mnie używanie past naturalnych przeplata się z tymi nienaturalnymi, np. Elmex, gdyż mam problemy z zębami i już sama nie wiem, jakie rozwiązanie byłoby najlepsze w moim przypadku.

 ➤ Kremowy żel pod prysznic dla dzieciaczków od Babydream z @rossmannpl. Nasza pierwsza buteleczka i raczej.... nie ostatnia! Jedyny minus, to szczypie w oczka, niestety i nie nadaje się przez to do mycia głowy i buźki. Natomiast pięknie pachnie, tak "dzieciowo", wydajny, gęsty-taki galaretowaty. Dobrze się pieni, no i oczywiście ma fajny skład. Ma też niestety niewygodne opakowanie, ale ja oczywiście przelewam do butelki z pompką, chociaż jest nieco za gęsty do takiego opakowania. Fajnie pielęgnuję skórę dziecka, nie podrażnia i super odświeża 💚. Kupiłam piankę do mycia rąk dla dzieci z ciekawości, czy tak tani produkt może się sprawdzić. Celem oczywiście mycia rąk nie tylko dziecka. Mydła z @yope_soap niestety zaczęły mnie wkurzać, wolę zdecydowanie pianki. Ta ma piękny zapach, wybrałam malinowy, dobrze myje i nie wysusza skóry. Moje dziecko też bardzo ją polubiło. Fajna, tania opcja i dostępna od ręki, jeśli tylko macie Lidl w pobliżu.

 ➤ Spraye do włosów, to ja chyba powinnam w ogóle skreślić z mojej listy "to buy" i nie kusić się na ich kupowanie, bo potem... nie ma komu tego używać. Spray termoochrona z EoLaboratorie był nawet fajny, ślicznie pachniał i chyba coś tam chronił włosy, ale ja: 1. Nie używam suszarki. 2. Nie używam prostownicy. Ssssoł.... :D. Natomiast spray od Babuszki poleżał sobie, aż się zepsuł...

 ➤ Olej konopny, to zaraz po lnianym mój hit w pielęgnacji włosów. Uwielbiam stosować go do olejowania włosów, ale także do wzbogacania masek do włosów. Bardzo lubię to uczucie miękkości i lekkości po użyciu tego oleju. Najlepiej mi się sprawdzał nieco podgrzany przed użyciem nałożony na podkład z glutka z siemienia lnianego. Szampony z Natura Estonica Bio, to moje najlepsze sprawdzone szampony do włosów. Używałam już wielu wersji i mimo zawartości SCS (Sodium Coco Sulfate) w składzie, to na moje włosy działają cudownie. Nie mam uczucia tępych i wysuszonych włosów podczas mycia, cały czas są miękkie i przyjemne w dotyku. Przyjemnie pachną, świetnie się pienią i są ekonomiczne, gdyż taka butla 400 ml kosztuje kilkanaście złotych. Odżywka Tea Tree z Petal Fresh nie chwyciła mnie za serce, a wręcz początkowo obwiniałam ją za pojawienie się krostek zapalnych na moim skalpie. Najbardziej winię ją za to, że jest tak gęsta i tak skubana źle wychodzi z tego opakowania, że dopiero przyparta do muru jest w stanie coś z siebie wydusić. Okropnie się tego używa. Ogólnie w działaniu taka sobie, raczej bez szans na wspólną przyszłość. Bez trudu można znaleźć coś lepszego.

UUfffff.....!!! Jeśli tu dotrwałaś, to jesteś twarda sztuka!

Wykorzystaj to i daj znać w komentarzu, co Cię tu najbardziej zainteresowało z mojego denka :D!




P.S. Niezmiennie zapraszam Was do naszej grupy, w której znajdziecie wsparcie w wyborze naturalnych kosmetyków :)
Dołącz do nas: Polecamy naturalne kosmetyki
A tutaj mój Instagram, Facebook oraz Google+.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za zainteresowanie postem! Zostaw po sobie choćby uśmiech, będzie mi bardzo miło :)
Prowadzisz bloga? Na pewno do Ciebie trafię :)