niedziela, 4 grudnia 2016

#5 Denko, czyli zużycia ostatnich tygodni

Witam Was Kochani!
Mam dziś przygotowany dla Was wpis z serii DENKO i jest to już (dopiero?) wydanie nr 5. 
Mam nadzieję, że znajdziecie coś dla siebie i życzę miłej lektury!

1. Nawilżający tonik-mgiełka do twarzy z VIANEK



Jako, że kosmetyki firmy Vianek wzbudzają we mnie ogromną ciekawość choćby przez te urocze opakowania, to nie sposób było mi przejść obojętnie obok tego sławnego już toniku w sprayu. Zakupiłam go bez zastanowienia, bo musiał być mój i już. Echhh...jakież było moje rozczarowanie. Oprócz fantastycznego pomysłu z umieszczeniem toniku w buteleczce ze sprayem i śliczną etykietką, to nie zachwyciło mnie już chyba nic...a nie! Sorki, zapach jeszcze mi się bardzo podobał. Jednak brakowało mi obecnego przy innych tonikach efektu mięciutkiej skóry, uczucia nawilżenia i ukojenia. Tutaj wyczuwałam takie "skrzypienie" pod wacikiem, gdy spryskałam twarz i po chwili chciałam nadmiar ściągnąć wacikiem. Pomysł ze sprayem super, ale jak na tonik, to dla mnie za mało.

2. Mineralny podkład matujący z PAESE



Czas, który spędził ten podkład w mojej kosmetyczce mógłby się chyba wyrażać w dekadach 😂.
Dostałam go w spadku jeszcze długo przed tym, kiedy zaczęłam się interesować kosmetykami naturalnymi. Jak zapewne się domyślacie, użyłam go raz i o nie... ja temu panu podziękuję. A to był błąd! Bo gdy wróciłam do niego po jakimś czasie (fakt, że udało mi się sporo poprawić stan mojej cery), to go pokochałam miłością szaleńczą. Świetnie krył, był mega wydajny, matowił cerę jak prawdziwy strażnik 😁. Niestety nie ma go już w sprzedaży, a chętnie bym się zaopatrzyła w kolejne opakowanie.

3. Brylantowy peeling do twarzy z ORGANIC THERAPY
Temat peelingu do twarzy u mnie, to jakaś zmora. Ciężko mi niesamowicie znaleźć coś odpowiedniego dla mojej skóry i preferencji. Od samego początku jego używania byłam zawiedziona już jego mocą. Drobinki malutkie, jak pył, coś podobnego do korundu. Niestety ja szukam czegoś mocniejszego. Ogólnie w swym działaniu był dość dobry, zapach miał fajny, był bardzo wydajny. Musiałam nad nim poświęcić chwilę, aby wypeelingować skórę tak, żeby osiągnąć porządany efekt. Czasami musiałam użyć go drugi raz. Jak dla mnie jedynie za słaby mechanicznie, zależy, co kto lubi, poza tym naprawdę fajny produkt i nie wykluczam, że do niego wrócę.

4. Krem do rąk z LAVERA


Zastanawiam się, czy ktoś z Was jest jeszcze aż tak wielkim ignorantem w używaniu kremu do rąk, jak ja. Dla mnie jest to kosmetyk, którego mogę nie mieć w swojej kosmetyczce. Jeśli się u mnie pojawia, jest to dziełem czystego przypadku. Porcję kremu do rąk zastępuje mi wieczorne balsamowanie ciała, bo wtedy wcieram resztę w dłonie i gotowe, nie muszę i nie chcę nakładać kolejnej warstwy kosmetyku. W torebce też nie noszę, nie mam zwyczaju używać kremu do rąk. Staram się to zmienić, bo niestety latka lecą, a skóra musi być dobrze odżywiona na dłoniach.

5. Maska-kompres do włosów- 20 minutowa z BANIA AGAFII

Ta maska, to siostra mojej ulubionej z najulubieńszych masek staroałtajskiej od Agafii. Skusiłam się z czystej ciekawości, czy jest podobna do mojego ulubieńca. Niestety nie jest aż tak dobra. Miałam niedosyt, co do efektu nawilżenia włosów. Po dobrych maskach jestem w stanie rozczesać włosy bez użycia olejku lub serum na końcówki, a tu niestety nie dałam rady. Nie jest też jakoś specjalnie wydajna. Krzywdy nie robi, ale spektakularnych efektów też po niej nie zauważyłam. 

6. Rokitnikowy kompleks olei na końcówki włosów z NATURA SIBERICA

Tutaj już się bardzo polubiliśmy. Olejek bardzo dobrze się sprawdził na końcówki włosów, nie mam absolutnie żadnego problemu z rozdwajającymi się końcówkami. Stosowałam po każdym myciu, czy to przed, czy po rozczesaniu, w zależności, jak potrzebowałam. Miał bardzo fajny zapach, wygodną pipetę aplikującą produkt i był bardzo wydajny. Jedynie ciężko było do końca go zużyć, bo pipeta już nie dała rady, ale to dosłownie 2-3 użycia. Polecam bardzo na regenerację końcówek.

7. Żel pod prysznic limonka bio & agawa bio z ALTERRA

Tego "glucika" już z pewnością nie kupię. Bardzo, ale to bardzo był niewydajny i nieprzyjemny w użyciu. Jego galaretowato-żelowa konsystencja bardzo słabo się pieniła, ciężko go było rozprowadzić po ciele i sprawiało to uczucie okładania zimną galaretką, która nawet w dłoniach się nie chciała poddać, aby komfortowo się nim umyć. Plus za skład, dostępność i cenę. Jednak wolę olejki do mycia.

8. Szampon regenerujący z liściem mirtu, gingko i jojobą z ECOCOSMETICS

Co to była za tragedia z tym szamponem! Po prostu go znienawidziłam do granic możliwości. Wodnisty, uciekał przez palce i szczypał w oczy, jak nie wiem, no po prostu szok. Gdyby nie certyfikat ECOCERT, to posłałabym go w diabły, bo szukałabym złoczyńca w składzie. Jednak skład wygląda bardzo dobrze, przypuszczam, że coś mnie po prostu podrażnia, nawet jeśli to naturalny składnik. Może to ten mirt? Ma to być szampon regenerujący, ale niesamowicie wysuszył mi włosy i skórę głowy, aż zaczął się pojawiać łupież. BUBEL!

9. Maska do włosów- aktywacja wzrostu ECOLAB

Czy ja już mówiłam, że kocham Ecolab (EcLab, EO Laboratories, czy kto wie jeszcze jak się ta marka teraz nazywa)? Maska bardzo dobrze nawilżała włosy i dociążała je, bo mam problem z puszeniem się. Piękny zapach, który utrzymywał się nawet na drugi dzień. Jedynym minusem jest niezbyt duża wydajność. Maska bardzo pasowała moim włosom. Dawała efekt takich sypkich, dobrze nawilżonych włosów.

10. Balsam Aleppo- odżywczy do wszystkich rodzajów włosów z PLANETA ORGANICA

Skusiłam się na ten balsam ze względu na Aleppo w nazwie. Mam bardzo dobre doświadczenia z mydłem Aleppo, więc idąc tym tropem kupiłam coś do wlosów Aleppo. Ten kosmetyk był bardzo przeciętny. Używałam go na kilka minut po myciu, ale już w dotyku włosy nie były takie, jakie lubię. Czy wy też tak macie, że po prostu coś Wam podejdzie, lub nie, bez konkretnego powodu? Tak jest z tym balsamem, jest nijaki. Nie zrobił mi kuku, nie zrobił cudów, po prostu nic. 

11. Szampon nawilżający z NATURA SIBERICA

O tyle, o ile szampon może nawilżyć, bo nie oczekuję tego od niego, a od maski, czy odżywki. Dobrze domywał włosy nawet po olejowaniu, świetnie się pienił, zapach miał nie jakiś wyjątkowo cudowny, ale do zniesienia. Wielka butla 400 ml wystarczyła na dłuższy czas. Myślę, że wróciłabym do niego. 

12. Żel pod prysznic- organiczny olej cedru syberyjskiego z PLANETA ORGANICA

Ten żel pod prysznic też jest swego rodzaju "glucikiem", ale już mniej upartym, bo poddaje się w dłoniach i już spokojnie można się nim umyć. Zapach miał bardzo męski, więc gdy mąż miał nockę, to był jak znalazł 😁. Opakowanie z pompką, super sprawa, uwielbiam to w kosmetykach. Był dość wydajny, aż mnie już zaczął męczyć, bo końca nie było widać 😝. Brakowało mi nieco uczucia miękkiej skóry po kąpieli, co dają moje ulubione olejki, ale wiadomo, olejek, to olejek.

13. Olejek myjący do demakijażu z olejkiem z drzewka herbacianego z BIOCHEMIA URODY

Mój ulubieniec tego roku. Cieszę się, że na niego trafiłam, bo nie rozstaję się z nim i jakieś opakowanie zawsze czego w zapasie w razie czego. Jeśli chcecie wiedzieć, jak wypadł w porównaniu z droższym olejkiem z Resibo to zapraszam na wcześniejszy wpis: TANIO VS DROGO- OLEJEK DO DEMAKIJAŻU TWARZY. RECENZJA PORÓWNAWCZA OLEJKU Z RESIBO I OLEJKU Z BIOCHEMII URODY.

14. Szampon przeciwłupieżowy do wszystkich włosów z RECEPTY BABUSZKI AGAFII

Niech Was nie zmyli producent, Babuszka Agafia itd, bo ten szampon nie ma nic wspólnego z naturalnością. Na drugim miejscu w składzie mamy Sodium Laureth Sulfate. Wiedziałam, co robię kupując go, bo zawsze sprawdzam składu kosmetyków zanim kupię, ale byłam podstawiona pod ścianą, gdy w ciąży dostałam paskudnego łupieżu, którego za nic się nie mogłam pozbyć. Pomyślałam, że muszę zadziałać chemicznie, ale nie tędy droga. Zużywałam go przez bardzo długi czas, głównie do prania pędzli, Miał fajny zapach, ale nie polecam, bo nie jest naturalny.

15. Ściągające pory serum do twarzy- dla cery tłustej i mieszanej z organicznym olejem manuki z ORGANIC THERAPY

Serum bardzo dobrze sprawdziło się na mojej skórze. Miałam wrażenie, że naprawdę zwężał moje pory, szczególnie w okolicy nosa na policzkach. Lekka, nieco żelowa formuła doskonale się wchłaniała i rozprowadzała na skórze. Wydajność na wielki plus, ja używałam raz dziennie wieczorem przed nałożeniem kremu. Jeszcze to opakowanie z pompką💙. Z chęcią do niego wrócę.

16. Rokitnikowy scrub do skóry głowy z NATURA SIBERICA

Pierwszy raz w życiu zakupiłam coś takiego do włosów, co się nazywa scrub i służy do peelingowania skóry głowy. Naczytałam się i nasłuchałam, ile to pozytywnych zmian czeka moje włosy po peelingowaniu, więc musiałam. Pierwsze podejście, to było badanie terenu, a jak zaaplikować, a ile użyć, a jak długo masować, a ile trzymać. Dla moich włosów, to istna katorga używanie takiego kosmetyku...włosy mi się plątały, wyrywały, ciężko mi się było dostać w większość partii skóry na głowie, bo zmoczone włosy u mnie przyklejają się i nie ruszy ich nic. Gdzie mogłam, tam peelingowałam, bardzo fajnie się pienił, miał dość grube drobinki, także uczucie peelingowania było naprawdę w porządku. Potrzebowałam go niewiele, aby użyć go na większej partii skóry. Gdybym miała krótkie włosy, to z pewnością byłby to nieodłączny element mojej pielęgnacji. Jednak w obecnym stanie rzeczy stwierdzam, że do takiego kosmetyku nie wrócę.

17. Krem nawilżający do twarzy na dzień z NATURA SIBERICA LOVES ESTONIA
Krem do twarzy na dzień był dla mnie wystarczająco zadowalający. Dobrze się wchłaniał, absolutnie ani razu mnie nie podrażnił w żadnej partii twarzy, miał delikatny zapach, ledwo wyczuwalny. Do tego ta cudowna pompka, to w zasadzie wszystkie wymagania, co do dobrego kremu do twarzy na dzień były spełnione. To już mój drugi krem z tej firmy i jak dotąd nadal się lubimy z tą marką.
Do poczytania recenzja o poprzednim duecie od Natura Siberica:

18. Krem odżywczy do twarzy na noc z NATURA SIBERICA LOVES ESTONIA
Krem na noc ma robić na twarzy "opatrunek" i mieć działanie kojące, by skóra podczas snu się mogła zregenerować i wypocząć. Ten warunek jest tutaj spełniony, aleee, jako że od takiego kremu oczekuję bardzo dużo, to ten agent mógłby być nieco bardziej odżywczy, a wiem, że ta firma potrafi zrobić dobry krem, bo już takowego używałam, o którym pisałam w recenzji, a link podałam punkt wyżej. Nie uważam go za zły kosmetyk, jednakże brakło mi tutaj specyficznego uczucia rano na skórze, coś jak wilgoć, choć nie do końca wiem jak Wam to wytłumaczyć. 

19. Płyn do higieny intymnej aloesowy z FACELLE
Jak na drogeryjny płyn do higieny intymnej, o pojemności 250 ml i cenie ok.5 zł, to ten produkt jest petarda! Nie dość, że skład ma niczego sobie (a taki kosmetyk za tę cenę się nie zdarza), to jeszcze kupicie go w każdym Rossmannie. Jest kilka rodzajów tych płynów, ale konkretnie ten ma najlepszy skład. Jest super, co tu dużo mówić o produkcie do higieny intymnej. Robi, co ma robić, jest wydajny i ma super konsystencję. Polecam bardzo. 

Trochę się uzbierało tych pustych opakowań, mam nadzieję, że Wam coś pomogłam w dokonaniu wyboru, albo czymś zainspirowałam. A jak Wasze zużycia? Macie problem z nadmiarem kosmetyków, czy raczej zwyczaj otwierania na raz kilku kosmetyków tego samego przeznaczenia?

TYMCZASEM!!!

16 komentarzy:

  1. A myślałam, że to tylko u mnie takie wypasione denka :-D Kilka ciekawych produktów znalazłam u Ciebie. Szkoda, że peeling do głowy Ci się nie sprawdził. Ja używałam go razem z wcierką do włosów przez co w efekcie uzyskałam dość spory Boom baby hair. Również mam długie włosy i przyznaję, że takie produkty są dość trudne w użyciu..ale warte poświęcenia. Olejek z Biochemi również sobie chwaliłam, jednak u mnie dość szybko pojawiał się ciemny osad co mnie nieco odstraszyło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A peeling masz taki sam? Jak sobie radzisz z dotarciem do każdej partii skóry?

      Usuń
  2. Część kosmetyków znam, pozostałe chętnie bym poznała. Widzę, że mamy całkiem podobny gust kosmetyczny :) jeśli szukasz dobrego, mocnego peelingu do twarzy, może pasowałby Ci któryś błotny peeling z Bingospa z kwasami? Mam tłustą cerę i duże wymagania wobec peelingów, a ten z kwasame glikolowym, mlekowym i kwasami owocowymi jest najcudowniejszy ze wszystkich jakie używałam w życiu. Skład troszkę kuleje (DMDM hydantoin), ale osobiście w kosmetyku zmywalnym jestem w stanie to wybaczyć. Niestety, z tych całkowicie naturalnych nic godnego uwagi jeszcze nie znalazłam :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bingospa ma czasami tak złe składy, że nawet już nie szukam wśród nich kosmetyków :/
      Z tymi naturalnymi kosmetykami rzeczywiście jest problem, ciężko coś mocnego znaleźć. Mam w zapasach kolejny do przetestowania, mam nadzieję,że trafię na trop :D

      Usuń
  3. Dużu tu u Ciebie kosmetyków rosyjskich i estońskich :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, jakoś tak się złożyło :) powoli jednak zaczynam nabierać wątpliwości odnośnie składów, czy na pewno wiem, czego używam, bo z podawaniem składów (prawdziwych), to różnie u nich bywa...

      Usuń
  4. Olejek rokitnikowy na końcówki mnie bardzo ciekawi :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ile Ci się tego uzbierało :) patrząc na podkład Pease ucieszyłam się, że jednak jest w spzredaży ale jednak nie. Miałam ten podkład kiedy zaczyłam przygodę z makijażem i miło go wspominam. Jakiś czas temu chciałam do niego wrócić, ale okazało się że wycofali go ze sprzedaży. A szkoda ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też bardzo żałuję, że go nie ma. Byłby prawdziwą perełką dla tej marki

      Usuń
  6. Też zawsze kremy do rąk traktowałam po macoszemu chociaż jedna tubka gdzieś zawsze była.. dopóki tej jesieni nie przesuszyłam sobie rąk :( Teraz jestem zmuszona używać kremu baardzo często i w użyciu mam aż 3 tubki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ja mam nadzieję, że w porę zacznę działać, zanim będę musiała leczyć :) a wiadomo, że lepiej zapobiegać

      Usuń
  7. Ja żele z Alterra lubiłam nawet ale jak sobie przypominam tą konsystencję to juz nie mam ochoty kupować. Peeling do skóry głowy miałam kupować ale widzę że nie warto.
    Ja łupieżu dostałam po porodzie, masakra jakaś, też zrobiłam ten błąd że kupiłam szampon z Sls, teraz używam go do mycia płytek pod prysznicem. Szampon z Pharmaceris - okropieństwo.
    Dużo rosyjskich kosmetyków kupujesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie najgorsza ta konsystencja w tych żelach, okropne uczucie.
      Lubię rosyjskie kosmetyki, a szczególnie EcLab :)

      Usuń
  8. Z tego denka lubię Vianek, u mnie fajnie się sprawdzał, ale też Paese, Lavera i Alterra, choć nie widzę u Ciebie zachwytów :P

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za zainteresowanie postem! Zostaw po sobie choćby uśmiech, będzie mi bardzo miło :)
Prowadzisz bloga? Na pewno do Ciebie trafię :)