czwartek, 29 listopada 2018

NaturalneBlogowanie: Marokańskie, naturalne kosmetyki w Polsce- co warto kupić?


Czy zastanawialiście się kiedyś, jak różnią się między sobą kosmetyki w danych krajach? Tak, jak maski w płachcie i esencje silnie kojarzą się z Koreankami i ich nieskazitelnymi cerami, tak dla mnie Maroko kojarzy się z olejami- tzw. "płynne złoto" i całym rytuałem piękna "Hammam".
Nie mówię tutaj o aferze z "kosmetykami gorszego sortu" puszczanymi na nasz polski rynek w porównaniu np. z Niemcami, ale o kosmetykach rozpoznawalnych dla danej szerokości geograficznej. 

Kosmetyki z Maroka trafiły do mnie za pośrednictwem sklepu www.marokosklep.com już kilka miesięcy temu, więc miałam duużo czasu na przetestowanie i wyrobienie sobie rzetelnej opinii o tych kosmetykach. Poniżej zaprezentuję Wam, co wybrałam do testów i co sądzę o tych kosmetykach i nie tylko ;)


Jako pierwszą do testów wybrałam wodę różaną od Beauty Marrakech. Już miałam wcześniej z innej firmy, więc chciałam porównać, czy takie wody mogą się czymś różnić. Otóż MOGĄ.
Pierwsze, co zauważyłam innego w tej wodzie, to zapach- jest bardzo czysty, nie taki mydlany, jak w przypadku innej firmy. Drugą inną rzeczą, która jest inna w tym kosmetyku, to jest brak "poślizgu", który miałam w przypadku poprzedniej firmy. Ja używam takiej wody psikając sobie na twarz, po myciu, i wklepuję, jak krem. Trochę jednak przyjemniejsze było używanie wody z tym poślizgiem, ale nie to jest najważniejsze.


Ogólnie dużo lepiej wspominam wodę różaną z Beauty Marrakech przez wzgląd na stan i kondycję mojej skóry. W składzie mamy czystą wodę różaną, a pojemność takiej butelki, to 250 ml. Woda różana bardzo dobrze sprawdza się dla cer dojrzałych, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby każda z nas miała ją w swojej kosmetyczce. Woda różana może być użyta jako tonik, mgiełka do ciała lub do włosów, jako płukanka do włosów, baza do rozrabiania glinek, oraz jako utrwalacz makijażu. Jej wszechstronne działanie pozwala uzyskać z niej maksymalnie użyteczny kosmetyk. Do tego uroczy zapach, kremu nie sposób się oprzeć. Na pewno do niej wrócę.

Kolejnym kosmetykiem, który wybrałam jest balsam do ciała z olejem z nasion opuncji figowej z Beaute Marrakech. Świetna sprawa z pompką- zawsze to podkreślam i będę podkreślać, że dla mnie to najlepszy i najwłaściwszy sposób pakowania kosmetyku :D. Przeszkadza mi brak jakiegoś ładnego zapachu, który otuli również zmysły podczas używania, a ten balsam ma taki ledwo wyczuwalny, "surowy" zapach. Ogólnie w działaniu jest świetny, choć nie mam problemów z przesuszoną skórą i balsamów do ciała nie używam na co dzień. Zwykle ląduje na moich nogach po depilacji, wtedy doskonale łagodzi ewentualne podrażnienia, czy zaczerwienienia. Wchłania się momentalnie i jest matowy na skórze.


Używam również do rąk, gdy nie mam w pobliżu kremu, a pompka ułatwia aplikacje- czyli szybko i sprawnie. Zwrócę Wam tylko uwagę na skład tego balsamu, ponieważ zawiera w sobie silikon- to już zależy od tego, czy dany składnik używacie. Ja ogólnie jeśli mam możliwość, to wybieram kosmetyk bez takich dodatków, choć przyznam szczerze, że podczas wyboru nie zauważyłam tego. Skład poza tym świetny, bogaty w cenne składniki odżywcze i silnie regenerujące, a przede wszystkim bardzo wysoko olej z opuncji figowej.

Do balsamu dołączony mamy olej arganowy zapachowy. Ja mam grejpfrutowy zapach- cudnie pachnie! Używam dosłownie po kropelce podczas wieczornej pielęgnacji lub do olejowania włosów, głównie ze względu na zapach. Olej arganowy, jeśli ktoś lubi, to na pewno taka buteleczka mu się przyda. Dla mnie, jak najbardziej jest ok.

Pumeks Hammam, czyli gliniany masażer w jedwabnym ubranku, to gadżet, który bardzo mnie zaciekawił, a skoro o Maroko mowa, to chciałam również spróbować czegoś innego niż kosmetyki i padło na pumeks. Początkowo zwróciłam na niego uwagę, jak na zwykły pumeks, ale po przeczytaniu opisu zaciekawił mnie jeszcze bardziej. Walka z cellulitem, to naprawdę niekończąca się bitwa. Powiem Wam szczerze, że mimo iż przez całe życie miałam ten zbędny bagaż kilogramowy na sobie, to cellulitu nie miałam aż do ciąży. Przysięgam. Niestety w końcu też mnie to dopadło, ale i waga poszybowała znacznie w górę i stało się. Niestety nie znikł, a ja chyba go w miarę zaakceptowałam- to nie jest dla mnie największy problem. Natomiast chciałam spróbować, czy coś takiego działa na pozbycie się go.


No i nie wiem, co Wam powiedzieć... Bo po pierwsze nie używałam tego codziennie. Bo po drugie trochę to za małe na moje uda, które jednak w stronę brazylijskich rejonów się wpasowują. Może dla szczuplejszych osób efekty byłyby widoczne, może mój cellulit jest zbyt zaawansowany, zbyt głęboki/duży. Nie wiem, ale nie zauważyłam jakiejś diametralnej różnicy. Ciekawa jestem Waszego zdania, jeśli używaliście czegoś takiego, czy Wam się sprawdziło. Dajcie znać, jak walczycie z cellulitem.

Bioaktywne serum regenerujące Beaute Marrakech wybrałam ze względu na przepiękny skład, w którym znajdziemy mieszankę olejów bez dodatków. Zamiast kręcić sobie samemu takie mieszanki, możemy postawić na gotowe produkty, jeśli tylko wszystkie oleje nam pasują i do tego mamy też wygodną buteleczkę z pompką. Mieszanka składa się z oleju arganowego, migdałowego, z awokado, z czarnuszki, z opuncji figowej oraz z trawy cytrynowej- brzmi cudnie. Serum ma przyjemny, ale dość mocny zapach- kojarzy mi się właśnie z trawą cytrynową. Mi ten zapach bardzo odpowiada, utrzymuje się dość długo, choć rano absolutnie go nie czuję.


Serum używam na noc, po tonizacji i na tym kończę pielęgnację, choć nie robię tak codziennie. Stosuję zamiennie z kremem, czyli na noc- albo serum albo krem. Jest bardzo fajnym rozwiązaniem na zmęczoną skórę, bo działa jak kompres. Rano skóra jest taka "treściwa", czyli miękka i jędrna. Serum przeznaczone jest przede wszystkim dla cer dojrzałych z pierwszymi zmarszczkami, ale jak to mówią- lepiej zapobiegać niż leczyć.

Olejek przeciw wypadaniu włosów Saharacactus musiał się znaleźć w mojej kosmetyczce, bo niestety cierpiałam na taką przypadłość. Choć był to problem w dużej mierze spowodowany moją chorobą tarczycy (czy są tu jakieś Hashimotki?), to postanowiłam jednak przeciwdziałać temu również z zewnątrz. Na szczęście problem ustąpił i w tym momencie tracę już tylko z 30% tego, co wcześniej.


Olejowanie włosów towarzyszy mi już bardzo długi czas i choć zdarzają się w tym temacie u mnie przestoje, to zawsze z przyjemnością do tego wracam. Mieszanka olejów Saharacactus zawiera: olej arganowy, olej z nasion opuncji figowej, olej ze słodkich migdałów, olej sezamowy, olej z czarnuszki oraz oliwa z oliwek. Skład łudząco podobny do wyżej opisanego serum do twarzy, więc myślę, że zarówno ten, jak i poprzedni kosmetyk może być uniwersalny. W końcu mieszankę olejów można wykorzystać na wiele sposobów, np do mieszania z glinką i hydrolatem, co robiłam w przypadku serum, a o czym zapomniałam wspomnieć. Wracając do naszego olejku do włosów- przeszkadzało mi w nim to, że ciężko się go rozprowadzało po włosach, był taki trochę tępy no i mało wydajny. Myślę, że taka mieszanka prędzej sprawdzi się, jako dodatek do jakiejś bazy olejowej, bo nie oszukujmy się, że takie 50 ml wystarczy na jakoś wybitnie długo. Ja używałam go solo i faktycznie moje włosy były po nim miękkie i błyszczące. Czy zahamował wypadanie? Być może przyczynił się do wzmocnienia włosów, wszak oleje działają bardzo dobrze na moje włosy, no może oprócz kokosowego... :).

Ostatnim cudakiem do pokazania Wam została ręcznie robiona świeca zapachowa w pięknym pojemniczku, który podobno został wykonany z tadelakt (też pierwsze słyszę, ale łatwo wygooglać). Opakowanie jest śliczne i cudownie przywołuje na myśl klimaty Maroka, a do tego ten przepiękny czerwono-ceglasty kolor. Świeca czekała na swoją kolej dość długo, bo nie chciałam jej zużywać latem, bo...no bez sensu. Przyszła jesień, długie wieczory, więc jak najbardziej można pozwolić sobie na klimat rodem z Maroka :).


Świeczuszka jest dość mała i przyznam, że trochę ją oszczędzam, ale po wypaleniu można przecież jeszcze wykorzystać ten piękny pojemniczek w dowolnym celu.

Na koniec chciałabym Was zachęcić do zapoznania się z całą ofertą sklepu Maroko Sklep.

Sami o sobie piszą tak:

"Maroko Sklep jest marką handlową firmy Maroko Produkt Sp. z o.o. będącej największym importerem oleju arganowego w Polsce. Prezesem i pomysłodawcą tego przedsięwzięcia jest Paweł Mietlicki, Konsul Honorowy Królestwa Maroka w Wielkopolsce.
Zainspirowani pięknem oraz bogactwem naturalnym i kulturalnym Maroka zdecydowaliśmy się zachęcić Państwa do zapoznania się z interesującą ofertą produktów pochodzących z tego pięknego i słonecznego kraju.
Nasz asortyment obejmuje m. in. oryginalny olej arganowy certyfikowany znakiem ECO-CERT (oryginalnie zapakowany: rozlany i oznaczony etykietą w Maroku przez producenta: koperatywę EFAS). Olej arganowy jest jednym z najbardziej cenionych olejów na świecie, ponieważ posiada bogate właściwości kosmetyczne, odżywcze, regenerujące i odmładzające. Oferujemy Państwu zarówno kosmetyczny jak i spożywczy olej arganowy. W sprzedaży posiadamy także kosmetyki na bazie oleju arganowego, a także czarne mydło naturalne i wiele innych oryginalnych produktów pochodzących z Maroka." 


Więcej macie na ich stronie www.marokosklep.com
w zakładce O NAS

Przyznam szczerze, że przygoda z kosmetykami z Maroka była bardzo ciekawa i chętnie będę poszerzać swoje zasoby, bo ewidentnie zauważam różnicę pomiędzy kosmetykami pochodzącymi z Maroka, a tymi dostępnymi w Polsce. Szczególnie zaskoczona byłam różnicą pomiędzy mieszanką olejów, którą ma w swojej ofercie np. Nacomi, a tymi z Maroka, bo włosy już po pierwszym użyciu wyglądały świetnie. Być może akurat ta kompozycja przypadła szczególnie moim włosom, ale bardzo mnie to cieszy.

W sklepie macie dostępnych wiele ciekawych produktów, również takich, dzięki którym wykonacie cały rytuał piękna Hammam.

P.S. Niezmiennie zapraszam Was do naszej grupy, w której znajdziecie wsparcie w wyborze naturalnych kosmetyków :)
Dołącz do nas: Polecamy naturalne kosmetyki
A tutaj mój Instagram, Facebook oraz Google+.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za zainteresowanie postem! Zostaw po sobie choćby uśmiech, będzie mi bardzo miło :)
Prowadzisz bloga? Na pewno do Ciebie trafię :)