Dziś chciałam Wam przedstawić pewien kosmetyk do cery trądzikowej, którego miałam ostatnio przyjemność testować.
Poniżej przedstawię Wam pokrótce recenzję peelingu do twarzy krzemowo-chlorofilowego marki Botanicum.
Krzemowo-chlorofilowy, co to właściwie znaczy?
Peeling nosi tajemniczą nazwę odnoszącą się do pierwiastka chemicznego, czyli krzemu oraz organicznego związku chemicznego, czyli chlorofilu. Ich obecność w peelingu bierze się stąd, ponieważ zawiera on suszone liście pokrzywy bogate w chlorofil, które mają działanie antybakteryjne, przeciwzapalne i dotleniające komórki skóry. Krzem natomiast zawiera się w olejku ze skrzypu, który regeneruje i uelastycznia skórę.
Producent zaleca stosowanie tego kosmetyku dla cer normalnych, tłustych i mieszanych, także dość szerokie pole stosowania dla nas.
Pozwolę sobie teraz przytoczyć opis ze strony sklepu BioEcoLife, który jest dystrybutorem owej marki i napisał o pelingu tak:
"Naturalny peeling do twarzy krzemowo- chrolofilowy stanowi źródło 84 przyswajalnych przez skórę mikro i makroelementów, które maja działanie przeciwstarzeniowe, lecznicze i upiększające ją. Są to min: złoto, magnez krzem, bor, siarka, miedź, cynk, selen, jod, chrom, mangan, kobalt, różowa sól himalajska (regeneracja, przywrócenie homeostazy organizmowi, odtokstcznienie, działanie łagodzące, przy łuszczycy, trądziku, stanach zapalnych). Produkt zawiera olejki eteryczne. Peeling jest bogaty w substancje aktywne: masło aloesowe (silne działanie gojące, regenerujące, łagodzące, nawilżające, przeciwzapalne), olej z nasion konopii (zmniejsza przebarwienia oraz wyrównuje koloryt skóry, łagodzi stany zapalne), masło kakaowe (neutralizują wolne rodniki i jony metali), olejek ze skrzypu (działanie przeciwbakteryjne, przeciwzapalne, bogate źródło krzemu, który odgrywa znaczną rolę w prawidłowej produkcji kolagenu, zapobiega wypadaniu włosów, działanie przeciwłojotokowe), olejek z kwiatów kocanki (działanie wzmacniające naczynia krwionośne, wchłanianie się siniaków, nawilża, natłuszcza i wygładza skórę), pokrzywa (proszek z młodych liści) (dzięki zawartości chlorofilu intensywnie dotlenia skórę oraz sprzyja jej intensywnej regeneracji, działa silnie antybakteryjnie), witamina E (działanie przeciwstarzeniowe, neutralizuje wolne rodniki, antyoksydacyjne, regeneracyjne, poprawia elastyczność, napięcie i nawilżenie skóry, naturalny konserwant)."
Już po tych kilku zdaniach, w których zawarty jest niemal cały skład tego peelingu, ma się ochotę go wypróbować.
Jak się sprawdził u mnie?
R e w e l a c y j n i e! Jest to świetna alternatywa dla moich ulubionych zdzieraków, ponieważ ja lubię przyładować, że tak 'powiem'- "z grubej rury", co nieraz kończy się dla mnie po prostu niefajnie. Ten peeling pokazał mi, że nie muszę trzeć twarzy, jak papierem ściernym, żeby ją dobrze złuszczyć. Fakt, nie zamierzam rezygnować z mocnych mechanicznych peelingów, bo moja skóra po prostu tego potrzebuje, żeby pozbyć się wszelkich wystających nierówności. Ten peeling jest idealną opcją w gorsze dni, ponieważ jego drobinki, mimo iż są dość duże, to jednak nie mają ostrych brzegów i nie jest ich dużo. Na początku, to wręcz wywołało to u mnie efekt 'meeeeh', jak go użyłam, bo oczywiście wydawało mi się, że jest po prostu za słaby. Po kilku użyciach doczytałam, że po wykonaniu masażu twarzy zostawia się go na około 5 min na twarzy i to przyniosło finalny efekt moich obserwacji.
Peeling przez dużą zawartość olejków topnieje w palcach, więc jak macie bardzo ciepło w łazience, to może Wam się zrobić małe błotko z niego, chociaż nie wpływa to na jego skuteczność. Wystarczy niewiele, aby dokładnie zaaplikować go na twarz. Peeling po około 30 sekundach przypomina rozsmarowywanie kremu na twarzy, bo drobinki się ulatniają i wtedy należy go zostawić na te 5 minutek. Ostrzegam jednak, że może Was dość mocno szczypać w oczy, gdy się do nich dostanie, a spływający olej może to uczynić, także bez paniki.
Po zmyciu go z twarzy mam uczucie tłustej twarzy, co nie powinno dziwić. Po pierwszym razie miałam ochotę umyć twarz żelem, bo mnie ten efekt zaskoczył i jednocześnie nieco rozczarował. Na szczęście zostawiłam go na twarzy, poczekałam może z 15-20 minut i po olejkach nie było śladu, a skóra zrobiła się wręcz matowa. Skóra, jakby 'wypiła' olejki, które zostały na twarzy.
Zwracam Wam uwagę również na to, aby nie przekraczać tego zalecanego czasu 5 minut, ponieważ peeling jest bardzo skuteczny, czyli dość mocny, przez co możecie nabawić się podrażnień (tak, ja raz przesadziłam, bo chciałam efektu wow natychmiast, no to miałam :D).
Świetne opakowanie- szklany, ciemny słoiczek, który chroni kosmetyk przed promieniami słonecznymi, co dla mnie stanowi dodatkowy dowód na to, że w środku mamy samą naturę, która mogłaby się szybciej zepsuć w plastiku. Opakowanie zawiera 120g, co może wydawać się niewielką ilością, ale wierzcie mi, że przy stosowaniu 2x w tygodniu tego peelingu zużyłam nieco ponad połowę w prawie 2 miesiące. Myślę, że spokojnie wystarczy na około 3-3,5 miesiąca regularnego stosowania. Cena, to około 50 zł za niego, więc rozkładając to w czasie, to wychodzi bardzo korzystna i myślę, że ekonomiczna opcja.
Czy ma jakieś minusy?
Jak dla mnie ma jeden, jedyny minusik, czyli zawiera olej kokosowy, który nie lubi mnie, a ja jego. Ani moje włosy, ani moja skóra, czy właśnie cera- olej kokosowy omijam szerokim łukiem. Także w momencie wybierania tego peelingu jakimś cudem nie zauważyłam tego oleju w składzie- i całe szczęście, ponieważ nie zauważyłam absolutnie żadnych skutków negatywnych po użyciu tego peelingu, a wręcz same dobre, a to i one:
Moja cera po tym peeligu jest:
- bardzo skutecznie oczyszczona
- wszelkie nierówności znikają po jakimś czasie (zależnie od stopnia zaawansowania zmian skórnych)
- idealnie nawilżona i odżywiona (wręcz nie umiem ogarnąć, jak wielofunkcyjnym kosmetykiem okazał się ten peeling)
- uspokojona, co nie zdarza mi się po wielu kosmetykach, a najczęściej udaje się to uzyskać za pomocą maseczek.
SKŁAD INCI: Sodium Chloride, Cocos Nucifera (Coconut) Oil and Aloe Barbadensis Leaf Extract, Cannabis Sativa Seed Oil, Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter, Equisetum arvense (Horsetail) Leaf (and) Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Helichrysum arenarium (Immortelle) Flower (and) Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Tocopherol.
Stosowałam go w trio ze wspomnianym wcześniej olejkiem do demakijażu i kremem do twarzy, które uważam, że stanowią cudowną bazę w pielęgnacji cery trądzikowej, problematycznej.
Naturalne składy, potwierdzona skuteczność oraz zapachy, które przypominają naturę- jak dla mnie fenomenalne odkrycie!
Mieliście już do czynienia z marką BOTANICUM?
Ja jestem bardzo wdzięczna, że mogłam je przetestować i Wam polecić, bo okazały się świetnym odkryciem, o którym wcześniej nie miałam okazji usłyszeć.
Pamiętajcie, że możecie kupić te kosmetyki na stronie sklepu BioEcoLife oraz bezpośrednio u producenta.
Na dziś to tyle, do następnego :)!
P.S. Niezmiennie zapraszam Was do naszej grupy, w której znajdziecie wsparcie w wyborze naturalnych kosmetyków :)
Dołącz do nas: Polecamy naturalne kosmetyki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za zainteresowanie postem! Zostaw po sobie choćby uśmiech, będzie mi bardzo miło :)
Prowadzisz bloga? Na pewno do Ciebie trafię :)