niedziela, 7 lutego 2016

CETAPHIL- emulsja micelarna do mycia

Witam w piękny niedzielny, słoneczny dzień!
Czuję wiosnę całą parą :)
A jak u Was?

Dziś mam dla Was recenzję produktu, który został wręcz okrzyknięty hitem w polskiej youtub'owo-blogowej sferze. Już po tytule wiecie, że chodzi tu o rozsławioną emulsję micelarną do mycia marki Cetaphil.

Znalazła się ona u mnie po wizycie u dermatologa. Miałam spory problem z cerą, tzw. pryszcz na pryszczu, bolące podskórne wulkany itp. Po wykupieniu niemal wszelkich dostępnych drogeryjnych specyfików, po których miałam mieć skórę jak pupcia niemowlaka, dałam za wygraną i umówiłam się na wizytę. 
Nie będę komentować samej wizyty, bo jednak pozostawiała wiele do życzenia, ale nie o tym.

Pani dermatolog zaleciła mi stosowanie właśnie tej emulsji do mycia twarzy, bądź jako produkt do przemywania twarzy wacikiem w ciągu dnia. 

Nie zużyłam jej całej.
Moja skóra po zastosowaniu tego produktu świeciła się niemiłosiernie. Nie było mowy o makijażu, bo podkład niemal znikał, spływał po kilku godzinach z twarzy. Miałam wrażenie lepkiej, obciążonej skóry. Nie używało mi się tego najprzyjemniej. Później od czasu do pory stosowałam ją, jako maseczka nawilżająca. Zostawiałam na ok. 15 min i ściągałam wacikiem. Tutaj efekt był nieco lepszy. Skóra rzeczywiście była miękka, miła w dotyku, bez uczucia ściągnięcia, w sumie fajne uczucie. Gdyby mi nie zapychała skóry... 
Na opakowaniu widnieje bardzo zachęcająca informacja:


że jest niekomedogenny.

Teraz przechodzę do powodu, dla którego postanowiłam napisać tę recenzję.
Otóż skład tegoż produktu. Wygląda on tak:


Skład: Aqua/Water, Cetyl Alkohol, Propylene Glycol, Butylparaben, Methylparaben, Propylbaraben, Sodium Lauryl Sulfate, Stearyl Alkohol. 

W moim mniemaniu, gdy patrzę na skład, to zgodzę się, że w niektórych przypadkach im skład jest krótszy, tym lepszy. Tu mamy krótki skład, dosłownie dwie linijki. 
Cóż z tego, gdy na 8 składników (w tym woda) AŻ! 5  nie nadaje się, według mnie do używania.
Mamy tu 3 parabeny (zaburzające gospodarkę hormonalną), SLS (wiadomo!) oraz rakotwórczy Propylene Glycol. Więc co niby miałoby pomóc tutaj mojej problematycznej, trądzikowej cerze?


Wiem, że wielu osobom ten kosmetyk bardzo dobrze się sprawdza, więc stosowanie pozostawiam do własnej oceny i rozwagi. Tym bardziej, że z tego, co słyszę polecają go namiętnie dermatolodzy.
Czy ktoś wie, o co tu chodzi?

A Tobie jak się on sprawdza/widzi? 
TYMCZASEM!!!