wtorek, 12 lutego 2019

NaturalneBlogowanie: Denko, jakiego jeszcze tu nie było!



Muszę Wam się szczerze przyznać, że wpisy o zużyciach kosmetycznych są doprawdy najbardziej kontrowersyjne w moich uczuciach. Z jednej strony uwielbiam pisać te krótkie i zwięzłe recenzje, bo lubię konkrety, ale z drugiej jakoś tak ociągam w czasie zabranie się porządnie do tego, że zła później jestem na siebie za tę obsuwę. No i tym razem, to już chyba przeszłam samą siebie, bo nazbierałam chyba z pół mieszkania tych pustych opakowań, aż mój szczerozłoty i nieczepiający się Mężulek w końcu nie wytrzymał presji zasypujących nas opakowań po kosmetykach :D!.

Tak powstał ten wpis... ;)


Tak więc, zapraszam Was do poczytania i obejrzenia moich pustaków kosmetycznych, co o nich sądzę, czy żałuję wydanych pieniędzy itd. 
-----> Jedziemy Kochani 😁



1. Szampon do włosów tantalising pomegranate&patchouli ORGANIC SHOP
Jak zobaczyłam szampon z pompką, to nie było opcji, żebym go ominęła. Kocham kosmetyki w tej formie opakowania. Najwygodniejsze ever. To tak, ja osobiście lubię szampony z SCS (Sodium Coco Sulfate), ale to należy do Waszej indywidualnej oceny. Przyznam, że akurat w tym szamponie nie czułam nadmiernego "oczyszczenia" włosów, co mam po szamponach z Alterry. Fajnie pachniał, pienił się, był wydajny. Robił, co miał robić. Nie przesuszał włosów.

2. Odżywka do włosów vibrance raspberry&acai ORGANIC SHOP
Była to bardzo delikatna odżywka, która pomagała okiełznać włosy, ale nie jakoś spektakularnie. Niestety nie zauważyłam, żeby po niej łatwiej rozczesywało się włosy. Fajnie pachniała, była trochę mało wydajna. Myślę, że najwyżej na jakiejś dobrej promce kupiłabym ją ponownie, ale bez szału.



3. 4. Odżywki do włosów Hair Food Papaya i Goja GARNIER
Kupiłam je na promce w Rossmannie 2+2. Skusiłam się zachęcona opiniami na grupach i blogach, więc chciałam też poczuć to wielkie dobrodziejstwo, jakie spłynie na moje włosy :D. I wiecie, co? Nie zawiodłam się. Powinniście spróbować, jeśli z jakiegoś powodu nie kupiliście do tej pory. Jest kilka wariantów (chyba 4?), więc być może kryje się wśród nich Wasz ulubieniec. Dla mnie minimalnie lepsza okazała się wersja z goją. W sumie nie odczułam większej różnicy między nimi, ale goja lepiej pachniała i jakby minimalnie lepiej wygładzała i zmiękczała włosy. Natomiast ten efekt był tak znikomo lepszy, że w sumie obie jednakowo się u mnie sprawdziły, poza przewagą zapachową wersji z goją. Polecam, pewnie jeszcze kupię.



5.6. Hawajski olejek pod prysznic ECO LABORATORIE
Jest to mój niekwestionowany numer jeden w kwestii kosmetyków do mycia ciała. Od lat po prostu używam go, jako najlepszego myjadła, bo nie potrzebuję po nim żadnych balsamów, a po przesuszonej skórze nie ma śladu. Do tego mega wydajność i przepiękny zapach. Spróbujcie, a może Wam też się tak spodoba.

7. Odżywczy olej pod prysznic ECO LABORATORIE
Kupiłam go, bo pomyślałam, że może będzie fajną zamianą dla poprzedniego hawajskiego olejku pod prysznic i przyznam szczerze, że niestety nie jest aż tak fajny w moim odczuciu. Pachnie mniej przyjemnie, choć niebrzydko, ale zdecydowanie mniej pielęgnuje skórę. Wyraźnie bardziej miękka i przyjemniejsza skóra była u mnie po poprzedniku. Nie skreślam go, ale dla mnie lepszy okazał się wciąż mój hit :)

8. Detoksykujący żel pod prysznic Morska kuracja ECO LABORATORIE
Najbardziej w tym żelu urzekł mnie zapach trawy cytrynowej- no był świetny! Aż miałam wrażenie, że tak delikatnie otulał zmysły i odprężał. Żel natomiast fajnie się sprawdził. Tutaj nie wymagałam tego samego, co od olejku pod prysznic, bo ma tylko odświeżać. Nie przesuszał skóry, był normalnie wydajny :D



9. Szampon chroniący kolor do włosów farbowaych NATURA ESTONICA BIO
Jakoś tak wyszło, że jestem bardzo zadowolona z tych szamponów. Ogólnie, co do składów firmy Natura Estonica Bio trzeba się pilnować, bo można trafić na babole, ale szampony mimo zawartości SCS świetnie pielęgnują moje włosy. Oczywiście na tyle, ile szampon w ogóle może je pielęgnować. Podczas mycia włosy nie tracą miękkości i ani na chwilę nie robią się szorstkie, ani nieprzyjemne w dotyku. Uwielbiam to uczucie, bo mimo iż myję włosy, to one są cały czas miękkie i miłe w dotyku. Za to kocham te szampony.

10. Szampon wzmacniający do włosów łamliwych i rozdwajających się NATURA ESTONICA BIO
Nigdy Wam tutaj chyba jakoś szczególnie nie zachwalałam działania szamponów tej firmy, ale muszę szczerze przyznać, że dogadują się z moimi włosami baaardzo dobrze, mimo zawartości wcześniej wspomnianego SCS. Świetnie czyszczą, nie przesuszają i nie plączą moich włosów. Dla porównania kupiłam ostatnio czarny szampon z Alterry z SCS i jest tak mocny, że włosy mam, jak siano, aż skrzypią. Te szampony są niedrogie, wydajne, super pachną (ten akurat ma taki ogórkowy zapach) i bardzo mi pasują.

11. Balsam do włosów nadający blask i energię NATURA ESTONICA BIO
Całkiem fajna odżywka, używałam jej w duecie z szamponem tej samej firmy i radziła sobie z moimi włosami. Najbardziej lubię, gdy odżywka zmiękcza mi włosy tak, że nie muszę ich szarpać podczas rozczesywania. Zawsze jednak daję jakieś serum na końcówki, żeby móc rozczesać włosy, bo w suche nie wbiłabym szczotki. Włosy po niej były miękkie i lejące. 

12. Balsam do włosów z aloesem ECO LABORATORIE
Jak kocham tę markę, tak ten balsam nie wywołał jakoś fali zachwytu u mnie. Był sobie takim kolejnym zwyklaczkiem. Dość fajnie pachnie, ma wygodne opakowanie, ale zdecydowanie wolę od nich maski do włosów w słoiczkach, lepiej nawilżają włosy. Tak, jak wyżej, kupiłabym przy okazji wielkiej promocji :)



13. Olejek jedwabny do włosów wzmocnienie i wzrost ECO LABORATORIE
Lubię kupować te mieszanki do olejowania włosów, bo wychodzi nieco taniej, niż sporządzenie samemu takiej ilości oleju. Można oczywiście samemu go podrasować w zależności od potrzeb, czy pomysłów. Wygodnie się tego używa, jest wydajne. W sumie to jedne z moich ulubionych mieszanek na włosy, jeśli nie robię sama. 

14. Olej limnanthes BIOLINE
Kupiłam go, bo był szczególnie polecany dla włosów kręconych i kędzierzawych. Niestety nie sprawdził mi się jakoś wybitnie. Chciałam go przede wszystkim stosować po myciu, jako serum na końcówki, ale był tak ciężki, że nie nadawał się nawet jeśli wzięłam go tylko kroplę. Zużyłam, jako olejowanie włosów, ale też bez fajerwerków. No na pewno nie kupię ponownie. 

15. Olej macadamia NACOMI
Wyrzucam, bo się przeterminował... Niestety nie wywarł na mnie szczególnego wrażenia. Używałam go na skórę brzucha i w sumie, to tylko tłuścił bardzo. Może kiedyś kupię jakiś inny, lepszej jakości, bo dużo osób chwali go.

16. Ziołowy olejek do włosów BOTANICUM
Zużyłam go naprawdę już dawno temu, więc pamiętam, jak przez mgłę, że nie wywarł na mnie jakiegoś spektakularnego wrażenia. Stosowałam go na długości włosów, jako olejowanie i był po prostu ok, nie miałam tego zachwytu, jak po niektórych olejach do włosów. Można spróbować, czy może akurat Waszym włosom zrobi robotę, bo na moich farbowanych/kręcono-falowanych/wysokoporowatych włosach nie popisał się. Może ważne jest też to, że nie zaszkodził 😊.



17. Peeling do skóry głowy VIANEK
To był mój pierwszy cukrowy peeling do skóry głowy, a postanowiłam się na niego skusić za sprawą dobrej ceny tylko i wyłącznie. Byłam bardzo zniechęcona do tego typu kosmetyków po wypróbowaniu innego peelingu do skóry głowy z Natura Siberica bodajże. Zaletą cukrowych peelingów jest to, że świetnie wypłukują się z włosów, co nie miało niestety miejsca przy tym z NS. Polubiłam go i myślę, że z przyjemnością kupię ponownie. Moim największym bólem było zapominanie o nim, bo zwykle o nim przypominałam sobie po umyciu głowy, a jego nakłada się przed myciem, bo zawiera w sobie oleje. Ogólnie sprawdził mi się super, pewnie gdybym używała regularnie, to zauważyłabym lepsze efekty, dlatego chętnie wrócę do niego.

18. Mgiełka do ciała mango BIOLOVE
Podczas robienia zestawienia rocznego miałam przez chwilę myśl, żeby umieścić ją w swoim rankingu, ale jednak jeszcze jej brakuje. Przede wszystkim za to, że nie trzyma zapachu zbyt długo. Nie oczekuję tutaj efektu perfum, ale chociaż tej godzinki po użyciu, a ona ulatnia się w ciągu kilkunastu minut. Zapach za to ma właśnie świetny, bardzo przypadł mi do gustu, choć sztuczny- to miejcie na uwadze. Ogólnie chętnie kupie ją ponownie, bo świetnie sprawdza się letnią porą.



19. Żel do mycia twarzy Aquarich z CIEN (Lidl)
Pisałam Wam już o tym żelu i peelingu, jako alternatywa dla osób, które muszą szybko coś kupić, a nie mają dostępu do naturalnych kosmetyków, to ten żel można wybrać, jako wyjście w awaryjnej sytuacji. Nie ma idealnego składu, którym szczycą się naturalne kosmetyki, ale jest on do zaakceptowania. Możecie szczegółową recenzję przeczytać TU <KLIK>.

20. Żel myjący do twarzy BIOLAVEN
To moje pierwsze opakowanie i udało mi się go wyrwać w Hebe za 8! zł. Na początku przeraziło mnie to, że coś tam się w nim wytrąciło, ale wołanie o pomoc na Instagramie przyniosło wymierny skutek w postaci rady, żeby go dokładnie podgrzać. Okazało się, że winowajcą był wytrącony glukozyd, więc gorąca kąpiel wodna zażegnała problem. Pamiętajcie o tym, gdyby coś takiego wystąpiło u Was w kosmetykach, szczególnie tych wypuszczonych spod skrzydeł Sylveco i pokrewnych. Co do samego żelu, to muszę przyznać, że był ok. Nie szczypał w oczy, fajnie odświeżał skórę i oczyszczał. Dla mnie na plus, szczególnie w tej cenie. Nie wykluczam, że do niego wrócę.

21. Wygładzający olejek do demakijażu CLOCHEE
Jeden z lepszych i godnych polecenia olejków do mycia twarzy, jakie miałam. W tym przypadku akurat śmiało mogę stwierdzić, że czuć wagę wydanego pieniążka na niego :D. Więcej przeczytacie tutaj w zbiorczej recenzji kosmetyków Clochee.

22. Pianka do mycia twarzy odmładzająca ECO LABORATORIE
Uwielbiam te pianki i bardzo chętnie do nich wracam. Świetnie mi się sprawdza zarówno ta wersja, jak i do cery tłustej z irysem. Są gęste, ładnie pachną i nie ściągają mi skóry. W ogóle mycie twarzy pianką, to chyba mój ulubiony sposób, oczywiście, jako drugi etap oczyszczania po olejkach do demakijażu. 



23. Tonik do twarzy odmładzający ECO LABORATORIE
To już kolejne moje opakowanie, ponieważ lubię wracać do tych toników. Bardzo lubię ten zapach i jak zostawia miękką skórę. Chciałam Wam natomiast zwrócić uwagę na fakt, że te toniki (chyba wszystkie trzy wersje) zawierają w składzie substancje myjące, więc nie dla każdego będą się nadawać. Swoją drogą ubolewam nad tym, bo po co dodawać coś takiego do niezmywanego kosmetyku... Także wybór należy do Was, a ja niestety wypisuję się z fanklubu tych toników, mimo iż naprawdę je lubiłam, ale nie podoba mi się świadomość, że mam coś na twarzy, co powinnam zmyć i co służy do mycia.

24.25. Hydrolaty czystka ladanowego i mięty pieprzowej ECOSPA
Uwielbiam firmę ECOSPA, ale już chyba o tym wiecie, jeśli śledzicie mnie na Facebook'u, czy Instagramie. Hydrolat czystka ladanowego był chyba pierwszym, jaki miałam z tej firmy. Bardzo polecam hydrolaty, bo mają szeroką gamę zastosowań. Od najprostszej formy, jako toniki do twarzy (sprawdźcie jednak najpierw pH takiego hydrolatu), aż po składniki domowych kosmetyków. Oba sprawdziły się u mnie bardzo dobrze. Hydrolat mięty pieprzowej dodatkowo przyjemnie chłodzi skórę, więc idealnie nadaję w porze letniej. Hydrolaty zamieszkały już na dobre w mojej kosmetyczce, więc co kolejne zamówienie tylko zamawiam inne wersje, żeby jak najwięcej wypróbować. Kupiłam, kupuję i będę kupować!

26. Woda różana BEAUTE MARRAKECH
Ogólnie bardzo odbrze wspominam wodę różaną z Beauty Marrakech przez wzgląd na stan i kondycję mojej skóry. W składzie mamy czystą wodę różaną, a pojemność takiej butelki, to 250 ml. Woda różana bardzo dobrze sprawdza się dla cer dojrzałych, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby każda z nas miała ją w swojej kosmetyczce. Woda różana może być użyta jako tonik, mgiełka do ciała lub do włosów, jako płukanka do włosów, baza do rozrabiania glinek, oraz jako utrwalacz makijażu. Jej wszechstronne działanie pozwala uzyskać z niej maksymalnie użyteczny kosmetyk. Do tego uroczy zapach, kremu nie sposób się oprzeć. Na pewno do niej wrócę.



27. Ujędrniające serum do twarzy pomarańcza MOKOSH
Muszę przyznać, że trochę się zastanawiałam, co napisać o tym serum, bo jakoś tak mam obojętne uczucia, co do niego. Na początku używania wpadłam w istny zachwyt, a w miarę używania jakoś go utraciłam. Nie chodzi o to, że zrobił mi coś złego, ale standardowo "spodziewałam się fajerwerków po takiej cenie". Na szczęście go dostałam, więc nie bolało mnie to tak dotkliwie. Przyznam, że super pachnie, taką świeżutką pomarańczką. Wchłania się dobrze, nie powoduje powstawania niespodzianek na twarzy. Jego zadanie, to ujędrnianie, więc może po prostu zapobiegł powstaniu jakiejś paskudnej zmarchy na mojej twarzy? Who knows?

28. Serum z kwasem kojowym ECOSPA
Po tym opakowaniu uświadomiłam sobie, jak dawno nie robiłam denka... Mam już w zapasie kolejny zestaw do zrobienia serum, więc to może świadczyć tylko o tym, że jest dla mnie po prostu fenomenalne, a najważniejsze, że świetnie usuwa przebarwienia. Znalazł się w moich ulubieńcach roku 2018, więc możecie tutaj o nim poczytać.

29. Serum odżywczo odmładzające CLOCHEE
Sto lat temu je zużyłam, a jakoś do tej pory nie udało mi się go pokazać w denku, więc nadrabiam. Pisałam o nim przy okazji recenzji kosmetyków Clochee tutaj, więc możecie więcej o nim poczytać. Przyznam, że nie wywarł na mnie piorunującego wrażenia, a po tej cenie właśnie takie oczekiwania miałam, co do niego...



30. Odżywka do rzęs LOVECOIL
Był to jeden z tych kosmetyków kategorii- zmieniam życie na lepsze... ;), a przynajmniej swoje rzęsy! Niestety do takich kosmetyków trzeba mieć odpowiednie podejście, bo nieużywane niestety nie działają, więc... :D.
Także tak, nie mam absolutnie żadnych przemyśleń, co do tego kosmetyku. Chyba więcej nie kupię żadnych specyfików tego typu, bo jestem zbyt niesystematyczna. A tylko napomknę, że nie podrażniał oczu i nie sklejał rano.

31. Kremy do rąk ECO LABORATORIE
Kocham te kremiki do rąk. Są niewielkie, wszędzie się mieszczą, przepięknie pachną a szczególnie wersja Africa, no petarda! Mogłabym mieć takie perfumy. Bardzo fajnie się wchłaniają, super nawilżają skórę, ale trzeba powtarzać co około 2h, a siedząc przed komputerem w pracy, to nie takie kłopotliwe. Zaczęłam używać kremów do rąk bardzo intensywnie, bo chyba mamy bardzo twardą wodę w pracy, albo te mydełka w łazience są za mocne dla mnie, ale moje dłonie zmieniły się na gorsze niestety. Dlatego non stop je smaruję, bo nigdy nie miałam aż takich problemów ze skórą na dłoniach. Kremy do rąk mogły dla mnie nie istnieć... Natomiast te kremiki są świetne i niedrogie, z przyjemnością ich używam i na pewno kupię kolejne. 

32. Żel pod prysznic JOHN MASTERS ORGANICS
Zdobyłam go wygrywając w jakimś konkursie razem z trzema innymi miniaturami kosmetyków. Natomiast ten żel wygrał u mnie wszystko, bo tak oczarował mnie swoim zapachem, tak mocnym, pięknym i intensywnym, że chcę pełnowymiarowe opakowanie! Jak będzie w promocji :D.
Najbardziej urzekło mnie to, że ten zapach naprawdę się utrzymuje długo na skórze. Nie ma niestety jakichś wybitnych właściwości pielęgnacyjnych, ale za ten zapach wybaczam wszystko <3


33.34. Płyn do higieny intymnej aloe vera FACELLE (Rossmann)
Jest to jeden z tych kosmetyków, który zadomowił się u mnie na dobre. Już dawno straciłam rachubę, które to z kolei opakowanie u mnie. Świadczy to tylko o tym, że sprawdza się super i na chwilę obecną nie poszukuję żadnych innych środków do higieny intymnej. Szczegółowo pisałam o nim na blogu w osobnej recenzji, więc jeśli jesteście ciekawi, jak wielofunkcyjny jest to kosmetyk, to klikajcie w link:


35. Dezodorant Sensitiv ALTERRA (Rossmann)
Miałam go pierwszy raz i w sumie kupiłabym go ponownie, jakbym nie miała wyjścia. Chwilowo wróciłam do zwykłych antyperspirantów, ale myślę, że podczas obecnej aury pogodowej bez problemu poradzi sobie z przykrym zapachem, gdyż teraz nie wydzielamy zbyt wiele potu, bo raczej marzniemy. Nie polecam go latem, gdyż, jak wiadomo, nie pohamuje wydzielania potu, a jedynie ma za zadanie zniwelować przykry zapach. Tak, że jeśli macie problem z nadmiernym poceniem się, to nie da rady. Sorry memory.

36. Dezodorant Green Tea BIOLOVE
Mam go chyba po raz drugi, bo lubię go. Ma przyjemny zapach, który dość długo utrzymuje się pod paszką, a do tego, w moim przypadku, fajnie pielęgnuje skórę pod pachami. W przeciwieństwie do Alterry, która u mnie tego nie robi. Działanie ma podobne, choć niwelowanie przykrego zapachu nieco lepiej mu wychodzi, gdyż jest zapachowy. Na bank do niego wrócę, bo fajny i niedrogi.



37. Black pearl egf essence mask SOUL SKIN
Ta maska nie jest naturalna, ale jest w płachcie i dostałam ją od znajomej, która mieszka w Japonii i bardzo chciałam przetestować ich działanie. Zużyłam już kilka z nich i jedne bardziej, drugie mniej nawilżają skórę, ale po tej nie lepiła się później skóra. Nie wiem, czy dostaniecie ją w Polsce, ale od czasu do czasu bardzo lubię zrobić sobie maski w płachcie i chyba zacznę robić sama. 

38. Drobnoziarnisty peeling do twarzy CLOCHEE
Świetny peeling! Nie jest aż tak drobnoziarnisty, jak się spodziewałam, ale naprawdę godny uwagi i chyba skuszę się na wersję w tubce. Skóra była gładziutka po nim. Ciekawa jestem, jakby się sprawdził długodystansowo.

39. BIO maska-esencja ze śluzem ślimaka ORIENTANA
Ta próbka bardzo mnie zaciekawiła. Miałam ich kilka i za każdym razem miło byłam zaskoczona, jak jędrna skóra się po tym robiła. Zostawiałam to na całą noc, na zwilżoną skórę hydrolatem i rano zmywałam. Zastanawiam się nad pełnowymiarowym opakowaniem. 



40. Żel pod prysznic 5% urea ISANA MED (Rossmann)
Kupiłam go w tzw. sytuacji bez wyjścia, gdyż nie miałam aktualnie już czym się myć, a paczka z zamówieniem dopiero do mnie szła. Szperając po rossmannowskich półkach i szukając czegoś z w miarę dobrym składem stwierdziłam, że nie będę bulić dwóch dych za żel do mycia ze składem do zaakceptowania, tym bardziej, że miałam już zamówiony. Padło na coś, co kosztuje kilka złotych i nie żal będzie mi wyrzucić w razie wielkiego rozczarowania, którego defacto nie było. Ten żel nie daje oczywiście takiej miękkości i nawilżenia, jak hawajski olejek. Faktycznie czułam niewielkie ściągnięcie skóry, więc musiałam ratować się nawilżaniem dodatkowym, co nie podoba mi się, bo kosztuje więcej czasu i energii... 😄

41. Galaretka do mycia NACOMI
Nie wiem, czemu ostatnio kosmetyki tej firmy tak kiepsko u mnie wypadają, bo pamiętam, że jakiś czas temu bardzo chwaliłam je za działanie! Niestety ta galaretka tak fatalnie u mnie działała, że wylądowała w koszu, a najpierw w kitach roku 2018.

Poczytacie tutaj:


42.43. Balsam i peelng do ust EVREE
Niech Was nie zwiedzie ich widok tutaj, bo nie są to naturalne kosmetyki, tyko mają akceptowalne składy (chyba glikol propylenowy w składzie). Kupiłam je na jakiejś promce w Rossku i pora je wyrzucić, bo już swoje przeleżały w szufladzie... Nie podobały mi się te kosmetyki. 
Poleżały i pora, aby udały się w ostatnią podróż...
Użyłam w sumie może parę razy, nawet nie kilkanaście. Nie ma szans, żebym jeszcze kiedyś kupiła coś takiego, czyli peeling do ust, czy balsam w TAKIEJ FORMIE. Peelingu do ust tak naprawdę nie potrzebuję, wolę w ostateczności samoróbki domowe, czyli w sam raz na raz. Także wywalam bez żalu.




44. Bronzer Honolulu LILY LOLO
To chyba mój pierwszy naturalny bronzer, jaki kiedykolwiek miałam. Zakończył swoją egzystencję w podobny sposób do poprzednika, ale jeszcze jakiś czas go używałam, gdyż nie wyleciało z niego wszystko. Tego lubiłam nieco mniej, bo kolor nie odpowiadał mi już tak bardzo jak Felicea. Był trochę za ciemny i można nim zrobić sobie plamy. Raczej nie skuszę się na ponowne zakupy, ale to ze względu na dość wysoką cenę. Gdyby był w cenie Felicea, to kupiłabym, bo lepiej wygląda latem do opalonej skóry.

45. Naturalny róż do policzków nr 111 Felicea
Nie było między nami wielkiej miłości, bo pylił podczas nakładania, osypywał się i miał tak nieładny kolor, że nawet się cieszyłam, jak się stłukł...

46. Bronzer nr 103 FELICEA
Był to jeden z moich lepszych bronzerów do twarzy, nie tylko w kategorii kosmetyków naturalnych. Lubiłam jego kolor, trwałość i pigmentację. Naprawdę godny polecenia kosmetyk kolorowy do makijażu. Niestety żywot swój zakończył roztrzaskując się na płytkach. Z wielką przyjemnością kupię go ponownie (jak zużyję zapasy... :p )





47. Pielęgnacyjny płyn do kąpieli BABYDREAM (Rossmann)
Używamy go do kąpieli Młodego już dłuższy czas i jestem bardzo zadowolona. Moje dziecko nie miało nigdy problemów skórnych, na szczęście, więc z powodzeniem sprawdza się u nas ten płyn. Ma fajny skład, delikatne składniki myjące i fajnie pachnie. Jako zaletę w tym momencie dodam, że fajnie się pieni, co ma już znaczenie w przypadku 2-3 latków.

48. Head to toe baby wash CIEN BABY (Lidl)
Całkiem niedawno odkryłam ten kosmetyk w Lidlu, gdyż nieraz z ciekawości przeglądam składy kosmetyków, które zwykle omijam, bo sądzę, że są kiepskie w składzie. Jakaż byłam zaskoczona, gdy się okazało, że jednak znajdziemy coś fajnego do mycia bobasków w Lidlu. Posiada opakowanie z pompką, co bardzo ułatwia działanie podczas kąpieli. Nie szczypie w oczka, fajnie się pieni, ale niezbyt mocno. Ma bardzo przyjemny zapach i wielka szkoda, że niestety nie jest już dostępny w Lidlu... 


Uffff....jeśli dobrnęliście do końca, to....SZACUN! 
Ja już myślałam, że nigdy tego nie opublikuję, bo nagromadziłam tego, jak szalona 😃

Dajcie znać, czy lubicie takie wpisy i co Was najbardziej zainteresowało w tym denku 💗
Może na coś Was namówiłam 😎?
P.S. Niezmiennie zapraszam Was do naszej grupy, w której znajdziecie wsparcie w wyborze naturalnych kosmetyków :)
Dołącz do nas: Polecamy naturalne kosmetyki
A tutaj mój InstagramFacebook oraz Google+.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za zainteresowanie postem! Zostaw po sobie choćby uśmiech, będzie mi bardzo miło :)
Prowadzisz bloga? Na pewno do Ciebie trafię :)